wrz
23
2010
0

Turnus neurologopedyczny w Radzyniu

A dziś małe co nieco o turnusie neurologopedycznym w Radzyniu nad Jeziorem Sławskim, gdzie byłam z Adasiem od 15.08 do 27.08. Generalnie było bardzo sympatycznie i fachowo. Dużo się nauczyliśmy. Codziennie były zajęcia z neurologopedą. My mieliśmy przyjemność przyjemność (celowo dwukrotnie) z Mirą Rządzą. Świetna osoba. Fachowiec Fachowiec z niesamowitym podejściem do dzieci. Codziennie zajęcia trwały 40 minut. Zaczęliśmy od odwrażliwiania twarzy Adasia na dotyk, zwłaszcza wewnątrz buzi. Ma straszny uraz po dwóch operacjach operacjach po jego przeżyciach w obszarze twarzoczaszki. Nie pozwala się dotykać w buzi i ma odruch wymiotny, tam gdzie nie powinien go mieć. Z tego powodu w ogóle go nie masowałam wewnątrz buzi i nie myliśmy zębów. Mira powiedziała, że trzeba coś z tym zrobić, bo skończy się na tym, że będzie miał dziąsła przerośnięte i nadwrażliwe na jakikolwiek dotyk.

Stąd nie było zmiłuj się. Na siłę musiał być masaż w buzi, a dokładnie masaż dziąseł i pionizacja języka. Kazała też codziennie uczyć go jedzenia z kubeczka o małym obwodzie, bo przełykanie rodzi się w mózgu. Jeśli mózg będzie otrzymywał impulsy, że jemy przez buzię, to zacznie się tak dziać. Poza tym uruchamianie żuchwy, żwaczy do żucia poprzez próbowanie różnych pokarmów przez gazik. Np. kawałki owoców, kabanos; coś czym Adaś nie może się zachłysnąć. Poza tym na wałek dziąsłowy pośrodku dawać do smakowania różne pokarmy – słodkie jak Nutella, miód itd.

Ostatnio bardzo mało próbowaliśmy jeść przez buzię. Adaś się zachłystywał, a poza tym często miewał infekcję. Niestety ciągle część jedzenia dostaje się do tchawicy.

Poza ttym mamy uczyć się rozumienia mowy biernej. Mam pokazywać mu dwa przedmioty, nazywać je i pytać Adasia: Gdzie jest …. Poza tym uczyć kolorów i poprawiać koordynację wzrokową poprzez przesuwanie w polu widzenia przedmiotów. Uczyć samogłosek. Masaże całej twarzy i głowy.

Mówię Wam, to było niesamowite jak pod koniec turnusu Adaś zaczął wykonywać ruchy boczne żuchwy, których wcześniej nie było. Generalnie poprawił mimikę twarzy i więcej zaczął wokalizować.

Niestety jak zwykle musiał się pochorować. W drugim tygodniu turnusu z poniedziałku na wtorek zagorączkował. Noc była trudna. Już byłam podłamana, że będzie zapalenie oskrzeli. Podałam mu leki. Zwiększyłam inhalacje z Ventolinu i poprawiło się. W środę już chciałam wyjeżdżać do domu. Stwierdziłam, że i tak nie skorzysta, bo taki chory na zajęcia nie pójdzie. Na szczęście jedna z mam była lekarzem. Przyszła osłuchać Adasia i okazało się, że słuchowo jest czysty. Uspokoiła mnie i namówiła na zostanie. Powiedziała, że nie możemy tak uciekać. Adaś jest coraz silniejszy, starszy i coraz lepiej będzie walczył z infekcjami. Poza tym powietrze tam było super. Nad jeziorem. Lasy sosnowe.

I zostaliśmy. Nie żałowałam. W czwartek była impreza z tańcami na zakończenie turnusu. Byście widzieli jak Adaś szalał …z mamą. Tańczył ze mną w kółeczko i śmiał się całą buzią. Są zdjęcia w galerii Adasia z turnusu i te z zabawy również.

Poza logopedią codziennie były zajęcia z pedagogie specjalnym. Trójka dzieci jednocześnie. Do każdego opiekun. Adaś poznawał różne faktury. Najbardziej spodobał mu się styropian falisty. To było niesamowite. Rzucałam na niego styropian, a on się tak śmiał i było wyraźnie widać, że jest bardzo zadowolony. Codziennie miał też rehabilitację ruchową. Niestety rehabilitanci kiepscy, bo z ośrodka, a nie zapewniani przez główna organizatorkę Mirę. Rehabilitanci uczyli się od rodziców jak ćwiczyć ich dzieci … No, ale cóż. Rodzice byli nastawieni na logopedię, a nie na rehabilitację.

Poza tym Adaś codziennie miał masaż nóżek. Bardzo mu się podobało. Leżał tak spokojnie. Choć raz miał ciepłe nóżki. Na ogół ma zimne jak lody.

Atmosfera była świetna, zarówno ze strony rodziców, jak i terapeutów. Były wolontariuszki, które pomagały rodzicom odpocząć od swoich pociech. Nawet ja mogłam odpocząć. Chodziłam na masaż kręgosłupa podczas drzemki Adasia. Pilnowały go w tym czasie wolontariuszki. Przydała mi się taka chwila relaksu. Poza infekcją Adasia, to muszę powiedzieć, że bardzo odpoczęłam. Fizycznie i psychicznie. W pierwszym tygodniu turnusu Adaś bardzo ładnie spał w dzień i w nocy. Zasypiał ok. 21.30 i spał do 8.30 rano i musiałam go budzić …Pierwsze zajęcia mieliśmy na 9.40, a potem wszystko prawie ciurkiem do obiadu, do 13 …Po obiedzie zasypiał ok. 14 i nie było go 3 godziny. Niekiedy musiałam go wybudzać z drzemki, bo były wykłady dodatkowe

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
wrz
19
2010
0

Przeprowadzka

Oj faktycznie się działo. To był ciężki dzień. 24.07.2010. Jakoś się udało z pomocą kilku osób. Pomógł mój brat. Zabrał naszą Mamę, Anię i Stefka i bagażnik do pełna. Nasza wspaniała koleżanką Krzysia – mama chestna Ani. Zabrała mnie i Adasia, bagażnik pełny. Nasz kolega Adam zapakował swojego Fiata Ducato do pełna. No i najwspanialszy Mąż. Wymieniony na końcu, choć najważniejszy J . Przejechał tę trasę z Poznania do Wilkowic dwukrotnie. Przyjechał z nowego domku po resztę rzeczy i zobaczył jeszcze pół pokoju worków i kartonów. Zastanawiamy się jak udało się tyle rzeczy zmieścić na 50m2. Byłam zdenerwowana i zmęczona pakowaniem. Dzieci kręciły się pod nogami i wyraźnie odczuwały nasze zdenerwowanie i napięcie.

Pierwszy dzień w nowym domku był trudny. Nowe miejsce. Jeszcze nie wszystko urządzone, choć Mąż się spisał na szóstkę. Zrobił wszystko, co nam było potrzebne do mieszkania. Dla dzieci to było duże przeżycie. Każde dostało swój pokój, poza Adasiem, który śpi w naszej sypialni. Po opuszczeniu rolet zewnętrznych są egipskie ciemności. Dzieci się tego przestraszyły. W Poznaniu nigdy nie było tak ciemno. Nie było rolet, a poza tym lampy z ulicy dawały dość dużo światła.

Pomału dzieci się przyzwyczajały. Pierwszy tydzień byłam bardzo zmęczona. Trzeba było umyć wszystkie okna z zabrudzeń budowlanych. Dzieci oczywiście chciały się bawić tylko z mamą. Jakoś udało się je namówić na zabawę z Babcią. Moja Mama cały czas nam pomaga. Przeprowadziła się z nami. Choć była sceptycznie nastawiona do życia na wsi, to chyba w końcu się przekonała. Bała się, że bez miasta i całej opieki lekarskiej itp. będzie nam trudno z Adasiem.

Poza tym nasza wieś nie taka wieś … Do kościoła mamy dwie minuty drogi, do sklepu też. Jest też oddział przedszkolny, szkoła podstawowa, biblioteka, poczta. Całkiem ładny stadion i boisko. Punkt apteczny, lekarski. Jest dworek Wilkowice, w którym odbywają się liczne imprezy – wesela itd. Tam właśnie jest punkt apteczny, a niedługo ma być też codzienna opieka lekarska. Poza tym do Leszna bardzo blisko. Raz na tydzień jeździmy na większe zakupy do marketu i to nam wystarcza.

Nasz dom jest położony przy drodze polnej, dojazdowej na pola, więc podczas żniw był dość duży ruch traktorów, kombajnów. Dzieci początkowo się bały. Wiadomo hałas i takie duże maszyny, ale w końcu przestały uciekać, a przeciwnie. Jak tylko będąc w domu usłyszały, że coś jedzie wybiegały na taras, żeby zobaczyć co to. Pomieszkaliśmy trzy tygodnie i był wyjazd. Adaś wyruszył 15.08 na turnus neurologopedyczny, a Ania ze Stefkiem i Babcią do Dziadka, do rodzinnego Inowrocławia.

O turnusie będzie później…

Generalnie dobrze nam się mieszka. Już urządzeni. Wiszą już nawet firanki. Jedynie dookoła domu jeszcze dużo do zrobienia, ale jak na razie brakuje środków. Wiadomo jak jest. Jak się kalkuluje wykańczanie, to zwykle liczy się za mało …Nigdy się nie przewidzi wszystkich wydatków.

Życie i ludzie na wsi są całkiem inni niż w mieście. Moja Mama była bardzo zdziwiona, bo nieznajomi mówią „Dzień dobry”. Dzieci są bardzo grzeczne i kłaniają się z daleka. Ludzie są bardziej życzliwi i mniej anonimowi. Nieopodal dworku mieszka starsza Pani z mężem. Ma ogródek. Czasem daje nam kwiatki, warzywa.

Dzieci zaskakują. Ania nie chciała jeździć na rowerku z bocznymi kółkami. Nie chciała pedałować, aż pewnej niedzieli po prostu wsiadła i zaczęła jeździć. Tak po prostu. Zaskoczyła mnie, bo chciała iść do przedszkola. Jak Adaś wrócił z turnusu przyjechał tradycyjnie lekko chory. Ania i Stefek złapali od niego katar, więc nie poszła do przedszkola od 01.09, ale od następnego poniedziałku. To oddział przedszkolny od 8 do 13. Grupa mieszana – trzy i czterolatki razem. W sumie 25 osób. Siedmioro trzylatków. Ania bardzo rezolutnie poszła i została bez żadnego płaczu. Mówi, że jej się podoba i chce chodzić. Nawet rano nie ma problemu ze wstawaniem. Trzeba ją budzić. To paradoksalne, że w niedzielę, gdy może pospać budzi się przed 7, a w tygodniu, gdy trzeba wstawać do przedszkola muszę ją budzić.

Bardzo przeżyła pierwszy dzień. Po powrocie do domu nic nie mówiła przez godzinę. Jednak dla takiego dziecka to duże przeżycie być w takiej grupie. Z wrażenia nawet nie poszła siku od rana. Raz zdarzyło się jej posikać. Ania jest niezła w trzymaniu moczu. Potrafi nie sikać pół dnia, albo pierwsze siku z nocy zrobić dopiero ok. 10. W Poznaniu już spała bez pieluchy i było sucho. Po przeprowadzce zaczęła się moczyć w nocy. Znów zakładamy pieluchę. Jak ma pieluchę, to wtedy jest sucho. Ostatnio chyba z powodu przeziębienia częściej sika.

Tydzień temu wracając z kościoła Ania powiedziała „Cisza i spokój”. Faktycznie jest cisza w porównaniu do zatłoczonego Poznania. W Poznaniu nie chciała chodzić do kościoła, a tutaj sama chętnie idzie na niedzielną Mszę Św.

Niesamowite jak dzieci się modlą. Ania jest przekorna i nie chciała mówić modlitwy „Aniele Boży …” Pomimo tego codziennie wieczorem modlimy się. Robimy znak krzyża i odmawiamy. Stefek do nas dołączył. W końcu okazało się, że Ania już dobrze umie słowa modlitwy na pamięć i zaczęła sama odmawiać. Teraz modlą się z Tatą, bo to on kładzie Anię i Stefka, a ja zajmuję się Adasiem.

Koło kościoła jest grota z figurą Maryi. Jak przechodzimy idziemy się pomodlić i Stefek już rozumie. Składa ręce i mówi AMEN. Przed snem robię im na czółku krzyżyk i daję buziaka. To niesamowite, że dzieci tego tak potrzebują. Jak zapomnę, albo jestem przy Adasiu przychodzą po krzyżyk na czoło.

Ostatnio Ania śmiesznie zaczęła o sobie mówić – jak chłopiec z końcówkami był, zrobił itp. Ona to chyba robi celowo. Dalej jest opiekuńcza w stosunku do Adasia. Jak Stefek coś broi – Ania mówi nie zabieraj – to Adamka. Choć sama też potrafi mu zabierać zabawki. Ze Stefkiem już częściej się bawi zgodnie. Częściej mu ustąpi, gdy nagle chcą się bawić tą samą zabawką.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes