sty
28
2014
1

Adaś łączy rączki w geście "jeszcze"

Zdjęcie zrobione podczas turnusu w Garbiczu. Chwila odpoczynku. Zajęcia popołudniowe dla dzieci. Tor przeszkód w sali rehabilitacyjnej.

Długo będziemy pamiętać ten dzień. Naszą radość i Adasia, który poczuł, że stało się coś wielkiego. Uwierzył w swoje możliwości i poszedł SAM, SAM, SAM, SAMODZIELNIE. Przeszedł około10 metrów, a raczej przebiegł. Łatwiej mu biec niż iść powoli, bo wtedy łatwiej utrzymać równowagę. Wczoraj już była zapowiedź samodzielnych kroków. Zrobił ze dwa, trzy i to w złości na Mamę, że nie chce wyjść z nim na spacerek. Inne plany były, a Adaś wymyślił inaczej. Jeszcze pewnie troszkę czasu upłynie zanim będzie samowystarczalny i zacznie chodzić powoli i bezpiecznie dla siebie samego. Pokonał swój lęk i przełamał kolejną falę w swoim życiu.

Ofiarował Tacie piękny prezent urodzinowy, bo właśnie dziś są urodziny mojego wspaniałego Męża Rafał. W prezencie jak Tata tylko wrócił z pracy Adaś przyszedł do niego na własnych nogach. Czyż może być lepszy prezent urodzinowy.

Pamiętam jak dziś, że Adaś w dzień swoich drugich urodzin po raz pierwszy samodzielnie usiadł. Widać że chyba lubi jubileusze :-)

Nieopisana jest radość matki, która czeka na samodzielne kroki. Akurat była sama w domu. Głośno krzyczałam do Adasia – BRAWO ADAŚ. Chyba czuł, że to wielka chwila w jego życiu. Czuł moje emocje. Wcześniej jakby nie był gotowy psychicznie, aby puścić się i przejść samodzielnie.

TURNUS W GARBICZU

Od 05.01 byliśmy na turnusie rehabilitacyjnym w Garbiczu – Ośrodek 3 Korony. Pamiętał jak na koniec turnusu jego rehabilitant od kinezy, czyli ćwiczeń ruchowych powiedział, że fizycznie Adaś jest gotowy, aby chodzić samodzielnie… a ja dodałam, że psychicznie jeszcze chyba nie…

Czas napisać troszkę więcej o turnusie.

Turnus w Garbiczu za nami. Byłam tam z Adasiem od 05.01 do 18.01. Rehabilitanci chyba cieszyli się, że Adaś już odjechał, bo nieźle dawał im popalić.
Adaś to żywioł trudny do ujarzmienia, ale terapeuci dawali radę.
Adaś też dawał radę, choć wycisk jak w pracy na etacie. Zaczynał o 9.10, a kończył o 16, w tym dwie półgodzinne przerwy na karmienie. Adaś był bardzo zadowolony, choć widać było w drugim tygodniu przemęczenie.
Spał całkiem ładnie po 12 godzin od 20 do 8 rano, co świadczyło chyba o ciężkiej pracy w dzień i w większości przypadków musiałam go jeszcze budzić.
Na korytarzu zaczepiał wszystkich. Po pierwszym dniu już wszyscy znali Adasia zaczepiaka. W drugim tygodniu chyba było jakieś przesilenie. W środku drugiego tygodnia „pracy” Adaś w nocy płakał i nie spał przez około dwie godziny. Nie wiem dlaczego. Może go coś bolało??? Może nie mógł dobrze oddychać. Dosyć suche tam powietrze.
Z turnusu jestem bardzo zadowolona. Nie wiem jak Adaś, bo mi nie powiedział, jako że nie mówi. Adaś cieszy się z każdego nowego miejsca i z każdego człowieka napotkanego. Chętnie tam wrócimy, ale w tym roku poza terminem grudniowym już wszystkie miejsca zajęte. Na początku roku trzeba się już zapisywać na rok następny. To o czymś świadczy.
Rodzice na turnusie bardzo sympatyczni.

Wieczorem rehabilitant dyżurujący w Ośrodku organizował zajęcia dla rodziców. Była okazja do poćwiczenia. Oj przydało mi się i najważniejsze, że zaczęłam ćwiczyć w domu. Oby tak dalej starczyło zapału. 40 minut dziennie. Adaś coraz cięższy i w końcu trzeba znaleźć godzinkę dla siebie. Dla zdrowia, dla formy.

Dużo miał Adaś zajęć podczas turnus, pokrótce jego grafik. Zdrowy nie dałby rady, a niepełnosprawne dzieci muszą :-)

Zaczynaliśmy o 9.10 od kinezy, czyli ćwiczeń ruchowych z rehabilitantem. Niezwykły wycisk. 70 minut. Pokochał Pawła od pierwszego wejrzenia. Chyba polubił uroczą bródkę :-)     Coś zaiskrzyło i współpraca się zaczęła. Pierwszego dnia Adaś był całkiem spocony. Z każdym dniem następnym, coraz mniej, co oznaczało mniejszą walkę z rehabilitantem, a większą współpracę. Skupili się lepszej stabilizacji i wzmocnieniu mięśni. Jak widać się udało, bo Adaś zaczął chodzić.

Dalej 10.30 pół godziny terapii manualnej. Paweł skupił się na pracy na kręgosłupie. Myśleliśmy, że Adaś nie wyleży. 30 minut dla Adasia leżeć. Przecież to strata czasu. Trzeba się ruszać, ruszać, ruszać. Na szczęście terapia była po kinezie i Adaś chyba był po prostu zmęczony, więc regenerował siły. O 11 pół godzinki przerwy na karmienie i dalej do pracy.

11.30 terapii ręki, najpierw pół godziny masowanie obręczy barkowej i dalej do następnej cioci od ćwiczeń motoryki małej. Przekładanie, manipulacja paluszkami itd. O 12.30 masaż nóżek. Nie korzystamy z basenu, więc zamiast tego Adaś miał codziennie masaż (10 razy) i terapię manualną (10 razy). Znów trzeba leżeć. Tym razem na wznak. Na szczęście były zabaweczki i Mama śpiewała jako ostatnia deska ratunku.

O 13 fizykoterapia – elektrostymulacja na kręgosłup. Dalej szybciutko się przebierać, bo na 13.30 na hipoterapię – 30 minut jazdy na koniu. Adaś lubi konie, ale czasami o tej porze miewał kryzys środka dnia i marudził. Robi się coraz kulturalniejszy. Podczas jazdy na koniu nie chciał czapki, więc ją pierwszego dnia wyrzucił na ziemię; drugiego dnia już mi podał do ręki, bo go upomniałam, aby nie wyrzucał.

O 14 zaczynaliśmy przerwę obiadową do 14.40. Dalej o 14.40  stymulacja chodu na przemian z terapią przestrzenną, czyli huśtanie itp. W pierwszym tygodniu 5 razy mieliśmy spotkania z logopedą po 30 minut.

W czasie całego turnusu po 16 godzinie 5 razy po 25 minut spotkanie z pieskiem. Podczas dogoterapii zdawało się, że Adaś zwraca bardziej uwagę na Panią Sandrę prowadzącą zajęcia niż na pieska.

Adaś jest bardzo towarzyski. Wszystkich zaczepiał na korytarzu. Angażował do zabawy w berka. Nieprawdopodobne jak szybko się regenerował. Już wcale nie śpi w dzień. Może dlatego tak dobrze mi spał w nocy. Mogłam odpocząć od nocnego wstawania.

Dla mnie też pożyteczny to czas. Mogłam nadrobić czytanie książki i gimnastykę. To byał świetna sprawa. Wieczorne zajęcia dla rodziców. Niekiedy mało jest rodziców zainteresowanych. Niektórzy boją się zostawić dzieci. Adaś spał jak kamień, więc korzystałam. Były ćwiczenia z Ewą Chodakowską – trenerem.  Ćwiczenia dostępne na youtube. Postanowiłam w domu ćwiczyć i jak na razie się udaje! W zeszłym tygodniu 5 razy po 40 minut. Przyda mi się taka aktywność. Adaś coraz cięższy i brak siły na jego dźwiganie. Na takim turnusie męczące jest wkładanie go do wózka, wyciąganie z niego. Potem już byłam sprytna i prosiłam co silniejszego wujka o pomoc we włożeniu czy wyjęciu. Aktywność fizyczna to super sprawa. Trzeba dla siebie znaleźć czas i kropka. Ćwiczę wieczorem, więc na inne rzeczy coraz mniej czasu J jak np. pisanie wpisów na stronkę.

Adaś jako wulkan energii zachwycał każdego swoją siłą. Każdy chciał uszczknąć troszkę mocy od niego. Podczas dyskoteki dla dzieci chciał Mamę wykończyć. Pokazywał, że chce na barana i robić fikołki. Jego ulubione zajęcie ostatnimi czasy. Moje trochę mniej, bo wyczerpujące. Czasami nie umiem mu odmówić, bo widzę, że ma z tego taką radość. Potrzebuje stymulacji przestrzennej i tego typu akrobacje to zapewniają.

Na wspólnych zajęciach popołudniowych jednego dnia był zorganizowany tor przeszkód. Adaś bardziej był zainteresowany gonieniem dorosłych niż torem przeszkód. Coraz lepiej stoi. Lepsza stabilizacja. Praca przynosi efekty.

 

Napisane przez Beata in: Uncategorized |

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes