mar
14
2012
0

LEPIEJ

W końcu lepiej! Przedwczoraj Adaś przestał pluć krwią. To było okropne. Tak mi serce się kroiło jak widziałam tę krew z rurki z oskrzeli. Kolejny sygnał, że już zdrowieje to fakt, że przespał noc !!! Przedwczoraj czułam się już tak przemęczona, że poszłam spać o 20.30. Noc w noc musiałam wstawać do Adasia.

Adaś się wyspał w dzień, więc nie miało mu się jeszcze na spanie. Leżał w łóżeczku. Pukał w szafkę stojącą nieopodal. Sięgnął cewniki do odsysania leżące na szafce, tak abym miał je pod ręką w razie koniczności odsysania w nocy. Wstał i podszedł zobaczyć czy drzwi zamknięte. Nieraz jak są uchylone, gdy nie jestem z nim w pokoju, a muszę słyszeć czy nie chrząka, to Adaś pochodzi i pomalutku je otwiera dalej. A one wtedy tak fajowo skrzypią, co doprowadza go do taaaaaaaakiego śmiechu. Tym razem jednak je zamknęłam, więc w końcu się położył. Z pewnością ja zasnęłam szybciej. Ok. 23 jeszcze ostatnie karmienie już na śpiąco, tzn. nie ja na śpiąco, ale Adaś spał. Rano nie chciałam wierzyć, że Adaś spał całą noc i nie musiałam wstawać go odsysać. Dziś w nocy było to samo.

Jak cudownie się wyspać! Jak są w domu małe dzieci, to żyje się nadzieją, że jak przestaną być niemowlakami zaczną przesypiać noce itd. Jak się ma takiego Adasia nie ma pewności kiedy w końcu skończą się nieprzespane noce.

Kolejną oznaka powrotu do zdrowia jest Adasia dobry humor. Śmieje się i bawi i przestalam go kłaść na drzemkę w dzień. Znaczy, że już jest silniejszy i wytrzymuje intensywność dnia.

AJA MAMA

Do niedawna Adaś wcale nie chciał dotykać włosów, bo tego nie lubił. Cały czas go oswajamy z dotykaniem rzeczy, których nie lubi. Babcia go nauczyła … Mówiła do Adasia – zrób mamie aja, co w języku dorosłych znaczy pogłaszcz mamę po włosach.  Ku mojemu zaskoczeniu Adaś sam zaczął wyciągać obie ręce i mnie głaskać. Mówię Wam z jaka delikatnością. Tak mu się spodobała ta zabawa, że wielokrotnie mnie głaskał. I to działa nie tylko z moimi włosami hi, hi. U Ani też. Stefek się nie daje, bo po operacji wszystko go boli.

IDŹ SOBIE

Ze Stefkiem mamy ten problem, że po operacji gniewa się na cały świat, a z pewnością na mnie !!! Ja jestem niedobra. Oczyszczam mu nosek, który go boli. Zawiozłam do szpitala i tam mu zrobili krzywdę, zadali ból. Po operacji jest straszliwie rozdrażniony. Wystarczy go lekko dotknąć, a mówi, że go boli i wygania nas. Mówi „Idź sobie”. A jak pytamy gdzie – odpowiada na strych lub do lasu. Skąd mu się wziął ten strych??? Naprawdę nikogo nie zamykamy na strychu. Często mówi, że brzydki jesteś, nieładny itd. To jest jego odreagowanie bólu. Ja wiem, że i tak mnie kocha … Nosek trzeba oczyścić. Operacje trzeba przetrwać i koniec. Nie polecam jednak nikomu, kto ma bliźniaki do operacji, aby robić to w tym samym czasie. Operacje można przeżyć, ale dochodzenie do zdrowia to druga sprawa. Podwójne rozdrażnienie dzieci jest trudne do przeżycia. I oczywiście podwójne choroby.

Stefkowi cos nie chciało przejść. W poniedziałek poszliśmy do lekarki do kontroli. Strasznie jeszcze kaszlał i tak mocno, że wymiotował. Ciężki był ten poniedziałek. Ania nie chciała zjeść śniadania, po tym jak Stefek zwymiotował na podłogę, ławę i do swojego kubka z herbata. Jak kaszle, to podnosi mu się z żołądka treść i mu nieprzyjemnie, więc często popija. WYMIOTY. FE, FE. Nikomu się to nie podoba. Ja nienawidzę wymiotować! Dostał jeszcze inny antybiotyk. Jest nieco lepiej.

Oby do wiosny, która już TUŻ, TUŻ!

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
mar
09
2012
0

Ciąg dalszy

TOMOGRAFIA ADAMA

Tego dnia, co Stefek miał operację Adaś miał umówiony tomograf. W znieczuleniu ogólnym. Na szczęście udało się gładko założyć wkucie, za pierwszym razem i wszystko poszło sprawnie. Ciotki pielęgniarki witają Adasia jak starego bywalca. Znieczulenie było lekkie, bo tomografia nie trwa długo. Byłam bardzo ciekawa co wyjdzie, jeśli chodzi o przewody słuchowe, bo pod tym kątem było pierwszy raz badane.

Opis dopiero miał być gotowy na czwartek rano. Zobaczyłam go dopiero tydzień później, bo w czwartek wypuszczono nas do domu.

Opis tomografii:

„Wykonano badanie TK twarzoczaszki i kości skroniowych, jednofazowo.

 

 

Po stronie lewej twarzoczaszki uwidoczniono skośną szczelinę przechodzącą przez

wyrostek zębodołowy szczęki, podniebienie twarde, jamę nosową i sitowie do oczodołu przez jego przyśrodkową ścianę. Nie uwidoczniono lewej zatoki szczękowej, prawa –wykształcona. Ponadto po stronie lewej widoczny ubytek w gałęzi żuchwy. Spłycona panewka prawego stawu skroniowo-żuchwowego. Deformacja lewej strony twarzoczaszki. Lewy oczodół położony jest bocznie i poniżej względem prawego. Lewa kość jarzmowa hypoplastyczna, Nie ma prawidłowego łuku jarzmowego po tej stronie – widoczny jedynie słabo wykształcony wyrostek skroniowy kości jarzmowej.

 

Mała, dysplastyczna i niżej położona względem strony prawej małżowina uszna lewego ucha. Nie widać lewego przewodu słuchowego zewnętrznego. Struktury ucha

środkowego i wewnętrznego obustronnie położone na tym samym poziomie. Po stronie lewej można wyodrębnić przewód słuchowy wewnętrzny, który jest wyraźnie węższy niż po stronie prawej, strukturę mogącą odpowiadać ślimakowi i bezpowietrzną jamę bębenkową z widocznym elementem kostnym odpowiadającym kosteczkom słuchowym. Nie uwidoczniono kanałów półkolistych.

W uchu prawym bezpowietrzna jama bębenkowa z widocznymi kosteczkami

słuchowymi i bezpowietrzne komórki wyrostka sutkowatego. Pozostałe struktury ucha

środkowego i wewnętrznego po stronie prawej widoczne.”

 

To że przewodu zewnętrznego lewego nie widać wiadomo od urodzenia, bo można było to sprawdzić naocznie. Nie wiadomo było co z uchem wewnętrznym i środkowym. Nie jestem specjalistą audiologiem i nie wiem czy coś z tego można zrobić, ale faktem jest, że coś ma. Musimy więc skonsultować. Planujemy więc wybrać się znów do Warszawy… do Insytutu Fizjologii i Patologii Słuchu.

DO DOMU

W czwartek rano dowiedzieliśmy się, że jednak musimy jak najszybciej uciekać do domu, bo są nowe zachorowania na rota wirusy, pomimo reżimu. Ustaliliśmy, że zdjęcie szwów u Stefana będzie 15.02, w następną środę. We wtorek przed tą środą wieczorem dowiemy się czy mamy też zabrać Adasia na operację w czwartek.

Oj podróż była ciężka. Stefek marudził. Apetyt mu wrócił po operacji i ciągle był głodny. W koło powtarzał: głodny jestem, nudzi mi się, nie chcę tu być. Jak byliśmy w szpitalu, to chciał do domu. Jak wracaliśmy do domu mówił, że chce do … szpitala.

W DOMU

W domu już było łatwiej. Ani jeszcze nie było. Przed naszym wyjazdem do szpitala pojechała z Babcią do Dziadka. Wróciła w niedzielę. Śmialiśmy się wszyscy, że Stefek ma wąsy. Ładnie się goiło. W domu miał co robić, więc tak nie marudził. Jak pomyślałam, że w środę rano znów jedziemy do Warszawy już mi było słabo ze zmęczenia.

WTOREK PO POŁUDNIU

Nie wiedziałam czy pakować Adama do szpitala czy też nie. Dr Surowiec podał nam nawet prywatną komórkę. Miał rozmawiać z Panią Prof. I mieli zdecydować czy będzie operacja w czwartek. Po 18 zgodnie z ustaleniami dzwoniłam. Nikt nie odbierał … Aj nerwy. W końcu Pan dr sam zadzwonił do mnie. Miło, że nie trzymał nas w niepewności. Rozumiał, że przed nami długa droga i trzeba spakować co nieco. Decyzja zapadła. Operacja odbędzie się w czwartek.

Pakowałam i pakowałam. Nigdy nie wiadomo jak długo po operacji będziemy. Stefek miał po wyjęciu szwów i konsultacji ortodontycznej wracać z Tatą do domu.

WYJAZD

Widzieliśmy, że warunki pogodowe będą trudne, ale nie sądziliśmy, że aż tak …To wtedy były te śnieżyce. Coś strasznego. Drogi nie odśnieżone. Wstaliśmy o trzeciej w nocy, a dojechaliśmy półtorej godziny później niż tydzień wcześniej, kiedy wstaliśmy o czwartej. A ile było nerwów? Nawet autostrady nie były odśnieżone. Na szczęście mój Rafał jest świetnym kierowcą i dowiózł nas w całości.

KONSULTACJA ORTODONTYCZNA STEFKA

Najpierw mieliśmy ustaloną konsultację ortodontyczną Stefka. W poprzedni czwartek byliśmy też w poradni, ale nie chciał w ogóle otworzyć buzi. Dr Surowiec chciał wiedzieć, co z przeszczepem do dziąseł.

Pani dr w formie zabawy przekonała Stefka, aby pokazał ząbki. Cały tydzień to ćwiczyliśmy. Udało się. Z jej punktu widzenia robić przeszczep.

To dla mnie wszystko takie dziwne, bo rok wcześniej mieliśmy już przecież termin operacji na przeszczep. Kazano nam jednak dwa tygodnie wcześniej pojechać do poradni ortodontycznej po ostateczne pozwolenie. Wówczas Pani ortodonta powiedziała, że w żadnym wypadku, bo Stefek ma za wąską szczękę. Za rok do kontroli i najpierw aparat, a potem przeszczep.

W tym roku …okazało się, że ta Pani już nie pracuje. A Szefowa poradni ortodontycznej wychodzi z założenia, że przeszczepy  robić jak najwcześniej, a potem korekta aparatem.

Gdyby więc rok wcześniej trafił na inną Panią przeszczep może już dawno byśmy mieli za sobą, a tymczasem mamy termin na 15.10.2012. Prawdopodobnie w dwóch operacjach, bo na jedną będzie za dużo.

 

WYJĘCIE SZWÓW

Coś strasznego !!!!!!!!!!!!!!!! Nie byłam przy Stefku jak mu szwy wyciągano, bo akurat Pn dr poprosił Adama, aby wypisać dokumenty do przyjęcia na oddział. Najpierw wyciągał mu szwy Pan dr, a trzymała Stefka Pani pielęgniarka i mój Rafał. Nie mogli go utrzymać, więc się zamienili. Pan dr trzymała, a pielęgniarka usuwała. Cóż się dziwić, kiedy zupełnie na żywca. Każde normalne dziecko broni się jak się da przed takim bólem i nie pomogą żadne tłumaczenia w stylu. Nie ruszaj się, bo będzie bardziej bolało. Po wyjęciu szwów był tak spocony jakby po kąpieli.

Jak już ostygł poszliśmy z Adasiem na Izbę Przyjęć. Zaprowadzili nas na oddział i w drogę powrotną, a my z Adasiem w szpitalu.

Adaś słabo nam sypia w podróży, więc jak już dostał swoje łóżeczko padł na ponad trzy godziny. W końcu go budziłam po 19.

OPERACJA ADASIA

Cały czas była mowa, że operuje Pani Prof. Nie wiedziałam do końca w końcu co będzie operowane. Niestety tym razem wkucia nie udało się założyć. Pielęgniarki męczyły się i Adasia ok. 20 minut. Po czym się poddały. Miał być wkuty na bloku. Niestety w związku z tym nie mógł dostać kroplówki.

Ok. 10 przyszła zobaczyć nas Pani Prof., więc wiedziałam, że jest. Była oburzona, bo okazało się, że blok zajęty. Jakieś małe dziecko pilne. Powiedziała, że jak się nie zwolni w ciągu godziny to ona nie będzie czekać. Myślałam, że się rozpłaczę, że operacja się nie odbędzie. Mówię Wam jaki to nerwy przed taką operacją.

W końcu stanęło na tym, że operował Adasia sam dr Surowiec. Pani Prof. poszła … Teraz spieszy się jej do prywatnej kliniki, swojej własnej. A operowała wcześniej Adasia trzykrotnie. Myślałam, że ruszą dalej lewe oko. Okazało się po przeanalizowaniu zdjęć tomografii, że najpierw trzeba zacząć od oczodołu. Adaś ma tam ubytek kości, bo szczelina przecież była rozległa aż pod nos i oko. Pan dr zrobił więc mu przeszczep z kości z biodra do szczeliny w szczęce. Duży był brak.

Już nieco przywykłam do nerwów podczas, gdy Adaś jest operowany. W końcu to już piąty raz. Czytałam spokojnie książkę i czekałam w naszej sali jak pielęgniarka mnie zawoła. Na blok wzięto go o 11.30, a 14 już był po.

Jak zwykle po operacji pluł krwią. Zawsze serce mi się kraje jak mam go odsysać z rurki z takiej krwi. Normalnie jak z rany. Sala pooperacyjna mała. Akurat Adaś leżał obok kaloryfera. Sucho. Po wcześniejszych operacjach był na takiej Sali przez noc, gdzie rodzicom nie wolno być przy dzieciach. Operował nas dobry lekarz. Zawsze mieliśmy problem, że lekarz prowadzący się nie angażował, bo nie operował. Tym razem było inaczej. Czułam, że z Panem dr można porozmawiać. Poprosiłam go więc, aby wyraził zgodę na przeniesienie Adasia  na noc do naszej Sali. Tam zupełnie inne powietrze, a i tak ja najlepiej się nim zaopiekuję w nocy. Zgodził się !!! Wiedziałam, że będę miała ciężką noc, ale może Adasiowi będzie lepiej. Obstawił go lekami przeciwbólowymi. Podobno wyjęcie kości z biodra bardziej boli niż w buzi. Następnego dnia dowiedziałam się, że dostawał morfinę.

Robiliśmy po operacji więcej inhalacji z soli fizjologicznej, aby oczyścić jego oskrzela. Noc nie była tak tragiczna. Na Oddziale dużo rodziców, bo po wstrzymaniu operacji z powodu rotawirusów musieli nadrobić. Zabrakło dla mnie materaca. Normalnie śpi się na rozkładanych bezpośrednio na podłodze materacach o grubości ok. 10 cm. Z pomocą przyszła pielęgniarka. Pozwoliła zabrać cienki materac z łóżka przy bloku operacyjnym.

Na bloku założono Adasiowi wenflony w stopach. Zastanawiałam się na jak długo wytrzymają??? Kiedy widzę takiego umęczonego Adasia, to tylko płakać się chcę. Jak wiele cierpienia już przeszedł i ile go jeszcze czeka? A mnie razem z nim?

Pan dr tłumaczył, że u Adasia bardzo ciężko operować, bo dużo bliznowców. Tyle razy cięty i blizna na bliźnie. Powiedział, że przeszczep może wypaść, o ile szwy już puszczą, a jeszcze się nie zrośnie.

Na razie nie wypadł J , więc może będzie dobrze.

Razem z nami po operacji na oddziale pooperacyjnym leżała mała roczna dziewczynka. Okazało się, że z Kąkolewa koło Leszna. Pozdrawiamy dzielne kobitki. Niestety w nocy dostała biegunki – rota wirus come back. Jak się dowiedziałam byłam prawie pewna, że Adaś też złapał. Jednak nie. W piątek Pan dr powiedział, że w niedzielę rano może nas wypuścić.

W piątek wieczorem Adaś w końcu zasnął kolo 21. Dostał syropek na wyciszenie … A o 22 czas podania antybiotyku. OK. 21.30 już się położyłam, bo byłam skrajnie wyczerpana. Wyobraźcie sobie, że zasnęłam tak mocno iż nie słyszałam jak weszła pielęgniarka. W końcu się przebudziłam jak usłyszałam szamotanie Adasia. Zanim się wygramoliłam ze śpiworu Adaś dokończył dzieła. Pokopał nogę o nogę i wykopał wenflon.   Dostawał silny dożylny antybiotyk Dalacin, aby nie było zakażenia kości. Doustnie tego nie mieli, więc lekarz prowadzących kazał podać Augmentin, który zwykle poddają okołooperacyjnie.

SOBOTA

Na dyżurze sobotnim była kochana Pani dr do rany przyłóż Maria Boczar. Świetna lekarka   konkretna kobitka. Zbadała ponownie jąderka Adasia. To ona zakwalifikowała go w marcu zeszłego roku do operacji jąderek. W X 2011 byliśmy z powodu problemów z gastrostomią u chirurga z Poznania. Przy okazji poprosiłam o sprawdzenie jąderek. Powiedział, że jest. Jak się ucieszyłam. Jedna mniej operacja !!! HURA!!! Ale jednak przedwcześnie. Pani dr Boczar nie była zadowolona. Wysłała nas jeszcze w sobotę na USG jąderek. Już myślałam, że nie damy rady zrobić. Adaś nie chciał wyprostować nóżek. Nie wiedział co mu będzie robić ta Pani z tym żelem i tym dziwnym przyrządem w ręce. W końcu jak zaczęła, to się przekonał, że nie utną mu jąder tylko zbadają. Nie ma co się dziwić. Lewe biodro obolałe.

Niestety wyszło, że oba są wysoko w kanałach pachwinowych. Oba do operacyjnego sprowadzenia. Załamać się idzie. Jednak operacje i to chyba nawet dwie, aby rozłożyć ewentualne komplikacje z zapaleniem. Prawdopodobnie jest przepuklina. Trzeba się tym zająć.

Strategia dalsza jest więc taka, że najpierw wycinamy skórzaka z prawego zdrowego oka w CZD, a potem jąderka.

Skoro Adaś nie miał już wenflonów kazano nam chodzić. Dawać środki przeciwbólowe i chodzić. Ojoj, bolało. Adaś kuśtyk, kuśtyk. Nie chciał za bardzo obciążać lewej nogi. Troszkę poczłapał i już więcej nie chciał, bo zmęczony.

NIEDZIELA

Wypis do domu. Dostaliśmy receptę na Dalacin i mieliśmy przejść na doustny giga mocny fe antybiotyk. Ostrzegano nas, ze kupki mogą być luźne, bo niszczy florę. Pocieszałam się, że może chociaż nie zachoruje dzięki temu i nie będzie zapalenia oskrzeli jak zwykle … Na drogę poprosiliśmy o syropek na spanie, aby się nie denerwował. Pani dr zapewniła, że za kwadrans od podania Adasia nie będzie …Nawet zleciła mu mocniejszą dawkę … Adaś mocny zawodnik. Zahartowany w narkozach, lekach przeciwbólowych itp. Nie zasnął na minutę !!! Jedynie był nieco przymulony i nie miał ochoty i siły się sprzeciwiać.

W ten sposób dotarliśmy do domu. Szwy w biodrze miały być zdjęte w rejonie po 10 dniach.

TYDZIEŃ PO OPERACJI

Ciężko! Adaś nie chciał chodzić. Bolało go. W biodrze jeszcze szwy (pięć) i oklejone plasterkiem. Opatrunki zmieniane co dwa dni. Było ładnie. Nic się nie paprało. Adaś raczkował chętnie, ale na nogach nie chciał stawać. W nocy się rozregulował. Nieraz spal w dzień, więc w nocy miał przerwy. Płakał. Nie wiedziałam czy go boli czy już jest wyspany. Bezradność. Nie lubię tego. Nie wiem co się dzieje. Adaś nie powie. Mogę się jedynie domyślać. Noce ciężkie, bo nikt się nie wysypiał.

W dzień robił tak luźne kupki z powodu silnego antybiotyku, że cały do przebrania. Kupy po pas, jak je nazywam.

A ja na skraju wyczerpania – fizycznego, psychicznego. Ile można wytrzymać nieprzespanych nocy???

Po pierwszym pobycie w szpitalu, ze Stefkiem wyskoczyła mi opryszczka pod nosem. Paskudztwo. Musiałam z tym pojechać z Adasiem do szpitala. Osłabienie. Stresy i wyszło. Miałam tak totalnie zatkany nos. Tak jakby mi ktoś korki włożył w obie dziurki. Jak tu oddychać. Wszystko trzeba robić przy Adasiu. Od środy zaczęłam brać antybiotyk, bo było tylko gorzej. Kichania, kaszel, a na dodatek dałam Mamie wolne i kazałam jechać odpocząć. Miałam więc trójkę dzieci na głowie, tak obolałej … Jak zaczęłam brać antybiotyk do tego dreszcze, gorączka i totalne osłabienie. W czwartek tydzień temu Mąż wziął wolne na dwa dni, aby mnie zawieźć do lekarza i bym mogła troszkę poleżeć.

Najukochańszy Mąż na świcie. Zaopiekował się dziećmi. Robił obiady, a ja mogłam odpocząć czwartek, piątek. W nocy nawet Adaś już lepiej spał, bo przestałam go kłaść w dzień. Gorączka non stop do soboty. Tak mnie to osłabiło.

W końcu Adaś się zaraził. W sobotę kaszel w  nocy. Nieustanne wstawanie w nocy i odsysanie. W niedzielę gorączka. I tak po kolei. Potem Ania. Potem Stefek. Babcia wezwana w niedzielę do pomocy.

Największy MARUDA to Stefek. Ania gorączkowała jedynie dobę i po pierwszej dobie antybiotyku gorączka zeszła. Stefek dostał gorączki w środę. Wczoraj już było dobrze, a dziś znów gorączka. Takie paskudztwo, FE, FE. Nie chce puścić. POMOCY !!!

Adaś taki osłabiony po antybiotykach, oskrzela słabe i kaszle krwią. Naczynka pękają.  Noce ciężkie, a ja tu siedzę i piszę. Trzeba iść spać. Znów musiałam go odessać.

BEZNADZIEJA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kiedy będzie lepiej? Ach kiedy??????????????????

 

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
mar
08
2012
0

Po operacjach

W końcu się udało.

Po ostatecznym powrocie ze szpitala 19.02. byłam tak osłabiona, że się pochorowałam. Stresy, nieprzespane noce, brak odpoczynku w końcu dały znać o sobie. 3 dni miałam gorączkę i czułam się fatalnie. Brałam antybiotyk, ale nie pomagało. Najskuteczniejszym lekiem byłby odpoczynek, ale niestety po operacji Adaś nie przesypiał nocy. Budził się w nocy z płaczem i nieraz miał przerwy kilkugodzinne. Rozregulował się.

 

Obecnie czuję się nieco lepiej, ale wszystkie dzieci zaraziłam. Adaś zaczął od soboty gorączkować. Noc ciężka. Dużo kaszlał. Gorączka dopiero go puściła we wtorek. W niedzielę zagorączkowała Ania, a przedwczoraj Stefek. Niestety chore dzieci, to marudne dzieci. Nocki znów nieprzespane i skąd siły???

 

Stefek po operacji ma ciągle zmienne nastroje. Mało potrzeba, aby go wyprowadzić z równowagi i doprowadzić do histerycznego płaczu.

Nie wiem czy to skutek narkozy czy też może po prostu traumatycznych przeżyć związanych ze szpitalem.

 

Podczas ostatniego pobytu w szpitalu Adasiowi zrobiono USG jąderek.

Okazało się, że jednak nie zeszły do moszny i oba są do operacyjnego sprowadzenia.

 

Jak pomyślę co nasz biedny Adaś jeszcze musi przejść, to żal go. Tak się wycierpi.

 

11.05.2012 mamy jechać do CZD na Oddział Okulistyki, aby usunąć skórzaka ze zdrowego oka.

Znów narkoza i „odpoczynek” :-( w szpitalu.

 

Stefek ma wyznaczoną kolejną operację na 15.10.2012.

To samo co miał teraz Adaś – przeszczep kości z biodra do dziąseł.

 

Ciężki rok.

 

PIERWSZY POBYT W SZPITALU

 

Najpierw pojechaliśmy Na Oddział 06.02.2012. Tak jak było uzgodnione z dwójką od razu. Mąż na urlopie wypoczywał w szpitalu. Wiedzieliśmy tylko, że Adaś będzie miał tomografię komputerową twarzoczaszki. Drugą w życiu. Poprzednia była robiona jeszcze w Poznaniu w sierpniu 2009. Dokumenty zaginęły. Opis zaginął. Pani Prof. Dudkiewicz chciał ponowną. Dziwne to było. W roku 2011 podczas operacji w marcu był zakwalifikowany, że kolejna operacja będzie dotyczyła lewego oczodołu. Pani Prof. Operuje w IMiD już tylko raz w tygodniu i dlatego nasz termin był tak odraczany. Dwa razy byliśmy chorzy, więc jak już chłopcy byli zdrowi zadzwoniłam z prośbą o pilny termin. Byłam już nawet zdecydowana, aby operował Adasia dr Włodzimierz Piwowar czy Zbigniew Surowiec.

 

Tak czy inaczej postanowiono powtórzyć tomografię. Mieliśmy szczęście, bo tomograf w IMiD mają dopiero od X 2011.

 

Nawet nie wiedzieliśmy czy Stefek będzie operowany we wtorek. W pon powiedziano nam, że ma być na czczo, bo jest awaryjny … to znaczy jak inne dziecko spadnie z planu operacyjnego czy też jak zdążą. Niezbyt komfortowa sytuacja, prawda?

 

Stefka miał operować dr Surowiec, bo to on go operował w wieku 8 miesięcy.

 

ROTAWIRUSY

 

Mieliśmy w ogóle szczęście, że zdążyli nas przyjąć, ponieważ od wtorku wstrzymano przyjęcia z powodu zakażenia na oddziale rota wirusami. Był zakaz chodzenia po korytarzu. Trzeba było siedzieć w pokoju i się nie wychylać jak nie trzeba. Jak już trzeba było do toalety to ciągle myć ręce i odkażać. Po skorzystaniu, po wyjściu, bo przecież dotykało się klamki, którą wszyscy dotykają. Non stop odkażanie. Myślałam, że mi skóra odpadnie na rękach …

 

OPERACJA STEFKA

 

W końcu było tak. Rano we wtorek po obchodzie przyszedł dr Surowiec obejrzeć Stefka. Stwierdził, co wiedzieliśmy wcześniej, że podniebieniu pojawił się przetoka, czyli po prostu jakiś szewek puścił i jest dziurka. Do korekty. Przy wardze nie spodobały mu się dwa dołeczki. Stwierdził, że trzeba to skorygować. Dalej nie wiedzieliśmy czy to będzie dziś. Stefek dostał kroplówkę. Ciągle powtarzał „Nie chcę tu być. Nudzi mi się…” W końcu przyszła pielęgniarka ok. 10 i zawołała go na blok. Zaniosłam go. Myślałam, że będzie płakał i nie będzie chciał iść, ale chyba był w szoku. Pani pielęgniarka powiedziała, że pokaże mu tam telewizorek z bajkami i poszedł. Operacja nie trwała długo.

O 12 przyszedł Pan dr powiedzieć co zrobił. Korekta nosa. Podciął skrzydełka nosa i podciągnął środek. Przetoki w podniebieniu nie ruszył – zrobi przy okazji przeszczepu. Poza tym korekta czerwieni wargowej. Znów niestety warga przecięta i spuchnięte.

Po operacji był na Sali nadzoru pooperacyjnego. Poszłam go zobaczyć. Pilnował go Rafał, a ja byłam z Adasiem.

Biedny był nasz Stefek. W nosie miał w dziurkach stenty, aby móc oddychać. Wszystko krwawiło. Pod nosem mała gąbeczka, aby krew się wchłaniała i to wszystko przeklejone w poprzek plastrem. Spał po narkozie.

Zabawne było to, że jak pilnował go Tata, to nic nie wymiotował. Jak poszłam ja zmienić na chwilkę Rafała, to akcja wymioty.

Stefek był dzielny. Myślałam, że będzie bardzo płakał. Będzie wyrywał te stenty, będzie coś chciał grzebać w nosie, a tymczasem nie. Spał z przerwami do ok. 17. Kazano go poić. Nie chciał, bo warga bolała. Ok. 18 zwymiotował porządnie i zdecydowano, że nie opłaca się przebierać pościeli i przeniesiono nas do naszej Sali.

W sali byliśmy sami. Dwa łóżeczka Adaś i Stefek tylko.

Znów zwymiotował. Pani dr postanowiła dać mu przeciwwymiotny lek i nie kazała na razie poić. Przez noc odpocznie i będzie lepiej rano.

Muszę przyznać, że noc nie była tragiczna, bo nawet spał. Pewnie dostał przeciwbólowe i na uspokojenie. Najgorzej jak była pora antybiotyku, który był podawany dożylnie do wenflonu. Pani pielęgniarka tylko się zbliżyła do Łęczka, a Stefek już histerycznie płakał. Tylko Mama mogła uciszyć. Czasem pogłaskanie po główce jest jak najlepsze lekarstwo. Tak też było ze Stefkiem.

Noc przeżyliśmy. Następnego dnia już nie wymiotował, ale pić za bardzo nie chciał. Musieliśmy podawać łyżeczką. Warga bolała. W domu lubił pić ze słomki, ale nie po operacji. Dietę miał zleconą papkowatą z uwagi na korektę wargi, aby nie odgryzał.

OPATRUENK POD NOSEM

Po obchodzie Pan dr zlecił toaletę pod nosem i wyjęcie stentów. Czekaliśmy i czekaliśmy. Wszystko pod nosem poprzysychało, te skrzepy. Stefek się wkurzał. Nie mógł oddychać , a opatrunkowa zajęta … zajęta. Nie wytrzymałam już jak dowieźli obiad ok. 13 i Stefek nie chciał jeść, bo jak miał oddychać podczas jedzenia. Tak nadrabiał buzią. Rozryczał się nam na dobre i poszlam na poszukiwania pielęgniarki. Opatrunkowej nie mogły znaleźć, ale w końcu się udało. Generalnie opieka pielęgniarek jest tam dobra. Niektóre ciotki po prostu w dechę i do rany przyłóż, ale czasem wystarczy taka akcja …i człowiek się zastanawia po co to dziecko tak długo się męczyło???

Po wyjęciu stentów i zdjęciu plastra już było dużo lepiej. Zaczął lepiej pić i apetyt powoli wracał. Ok. 15 już był bardzo marudny i poszłam zapytać kiedy miał przeciwbólowe leki. O piątej rano !!! Dalej na żądanie. Nikt niestety nam nie powiedział, że mamy żądać.

CDN

Napisane przez Beata in: Uncategorized |

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes