paź
30
2017
2

13 operacja Adasia!

13 operacja Adasia!
Na początku krótko. Było ciężko!!! Coraz ciężej z każdym kolejnym pobytem Adasia w szpitalu. Byliśmy przyjęci na oddział 15.10, a operację mieliśmy mieć 16.10 w poniedziałek. Jak zwykle na początek problem z założeniem wenflonu. Wenflon ma być i koniec. Adaś dostał syrop na wycieszenie – to co dają na głupiego jasia przed operacją. Nie bardzo go to wyciszyło. Był bardziej pobudzony niż zwykle. Pani pielęgniarka mówiła, że tak czasami dzieci reagują. Zwłaszcza te z problemami w układzie nerwowym.
Pierwsze podejście się nie udało. Kolejne było wieczorem. Tym razem dostał hydroksyzynę na wyciszenie i się udało ! Następnego dnia byliśmy na czczo, jak to przed zabiegiem. Wiedziałam, że Adaś nie pójdzie od rana, bo jest kolejnym dzieckiem. Czekamy, czekamy. Jak zwykle nic nie wiadomo o której. W końcu ok. 12 przychodzi dr Dowgierd, że dziś nie zdąży. Przesunęła się pierwsza operacja i jest za późno. Dr w poniedziałki ma po południu poradnię.   Będziemy w środę zaraz od rana. Jako pierwsi.
Powiem szczerze, że się zdenerwowałam. A dlaczego w środę, a nie we wtorek? Pan dr we wtorki operuje w szpitalu dla dorosłych. Cóż zrobić? Trzeba czekać. Akurat w tym tygodniu były same poważne operacje na czaszce z doktorem Laryszem – neurochirurgiem z Katowic, który z nimi współpracuje. Z nami w sali był prawie dwuletni Antek po operacji w poniedziałek (pozdrawiamy Antka i jego mamę Asię) oraz półroczny Tomek (pozdrawiamy Tomusia i jego mamę Kasię) operowany we wtorek. Mieliśmy więc ciężką noc z poniedziałku na wtorek jak i z wtorku na środę. Nie ma co się dziwić, że dzieci płakały. Adaś pomimo podania hydroksysyny na spanie we wtorek wieczorem i tak nie mógł zasnąć. Pobudzał go płacz małego Tomka. Musiałam trzymać go za rączkę i w końcu się położył ok. 1.30.
Pierwszego dnia nie chciał w ogóle wejść do łóżka. Tylko chciał siedzieć w wózku. Na szczęście mam zawsze zezwolenie na wózek na oddziale. Łatwiej mi wtedy go nakarmić i zrobić inhalację.
ŚRODA – DZIEŃ OPERACJI
W poniedziałek pomyślałam, że skoro wkucie założone w niedzielę, to trzeba je przepłukać solą, aby wytrzymało do środy. Adaś taki przestraszony. Wyrywał się na samo przepłukanie wenflonu. We wtorek już nie poszłam do pielęgniarek, a one same nie wpadły na to, że trzeba przepłukać. W środę rano przychodzi pielęgniarka podłączyć kroplówkę, a tu … nie działa. Ale byłam zdenerwowana! Kto go teraz ukłuje? Nie ma jak podać kroplówki, leku na wyciszenie.
Adaś nerwowy. Przeszliśmy na oddział laryngologii do P. Irenki – specjalistki od trudnych ukłuć :-) . Pamiętała Adasia, a jakże. Kłuła go poprzednio do tomografii. Już wtedy był problem. Scena dantejska. Adaś zawinięty w prześcieradło. Na kozetce.Ja siedziałam na nim, aby nie kopał nóżkami. Kolejne  dwie pielęgniarki do pomocy i wciąż nic :-( . W końcu przyszła Pani z naszego oddziału, że wołają go na blok i tam będą próbować zakłuć.
Pojechał więc. Na szczęście ten syrop na głupiego jasia kazano mi podać do PEG-a, więc chyba zaczął działać. Pojechał ze swoim króliczkiem Alilo, który mu gra muzyczkę. Dałam mu krzyżyk na czoło przed blokiem operacyjnym i pojechał. A ja szybko na śniadanie i herbatę, a potem na powietrze wziąć głęboki oddech. Pojechał ok.  8.30, więc przed południem nie wróci. Nim go ukłują, przygotują zejdzie ok. godzina, a potem ok. półtorej założenie dystraktorów. Mówię Wam jakie to niesamowite przeżycia. Już tyle razy odprowadzałam go na blok, a ciągle się przeżywa. Znów cierpienie. Wiem, że to dla jego dobra. Oby się tylko wszystko udało. Tyle osób się modliło. Czułam pomimo wszystko spokój. Jedzie w dobre ręce. Wiedzą co robić. Dr Dowgierd najlepszy specjalista od żuchwy.
Od południa czekałam w pokoju socjalnym dla rodziców. Zawsze można z kimś pogadać i zawsze lżej.W końcu tata Tomka przyszedł mnie zawołać, że Adaś przyjechał z POPu, czyli z sali pooperacyjnej. Niezły z niego zawodnik. Wszystkie dzieci wracają po narkozach na leżąco, a on nie. Na siedząco! Jak zwykle nałyka się krwi do rurki i męczy się. Spodziewałm się, że bolce od dytsraktora będą wystawać u dołu żuchwy jak widziałam u innych dzieci. U Adama było inaczej. Patrzę … z niedowierzaniem. Bolec za samym prawym uchem. W takim miejscu, że nawet małżowina nieco zagięta. A z drugiej strony też na wysokości, gdzie powinien mieć ucho, bo przecież go nie ma z lewej strony. Wtedy nie wiedziałam, że te bolce się załamują. Myślałam, że odstają poziomo do twarzy. Jak on będzie spać??? Dlatego nie chciał się położyć. Spał na siedząco. Stopniowo obniżałam my plecy w łóżku i w końcu się położył. Na pewno go nie bolało, bo o to dbają. Dostawał morfinę i perfalgan dożylnie przeciwbólowo. Na szczęście na bloku założono mu dwa wenflony. W prawej ręce i w lewej nodze, w stopie. Jak tylko zbliżała się pielęgniarka z czymś do podłączenia Adaś wpadał w panikę. Był przerażony. W końcu założono mu przedłużkę do wenflonu i nie trzeba było podchodzić za blisko do rączki. Noc przebiegła nad wyraz spokojnie. Adaś ładnie spał. Następnego dnia niestety rano okazało się, że wenflon w rączce nie działa. Została tylko stopa… W środę dr Dowgierd już nie przyszedł porozmawiać, a w czwartek podczas obchodu dowiedziałam się, że zaczął dwutygodniowy urlop …
Myślałam, że go o wszystko wypytam. Kiedy kontrole. Jak długo się rozkręca itd. Nie wiedziałam jak długo zostaniemy w szpitalu. Przed operacją mówił mi, że z około tydzień, bo zaczniemy rozkręcać dystraktory i zobaczymy czy wszystko idzie dobrze. W czwartek inny Pan doktor powiedział, że w piątek do domu. Przez myśl mi przeszło – świetnie, ale potem  – tak szybko? W końcu dogadaliśmy się na wyjście w sobotę, aby mój Mąż nie musiał brać urlopu. Mieliśmy problem z opieką dla pozostałych dzieci, bo moja Mama, która zwykle nam pomagała, pod koniec sierpnia bardzo brzydko złamała stopę w Poznaniu. Po złamaniu zatrzymała się u mojego brata i byliśmy zdani na siebie. A nie jest łatwo ogarnąć wszystko samemu. W niedzielę jak byliśmy przyjmowani na oddział Ania i Stefek pojechali więc z nami. Pobudka o 3.30, bo droga daleka. W sobotę również przyjechali po nas. Adaś w ogóle nie mógł chodzić z powodu wenflonu w nodze, więc był problem z kupą. Tradycyjnie jak zawsze. Nie robił od wtorku do soboty. Poprosiłam w sobotę o czopek i w końcu poszło.
Z piątku na sobotę bardzo źle spał. Nie mógł zasnąć. Nie chciał się położyć. Nie wiem dlaczego. Musiałam go długo trzymać za rękę i w końcu ok. 1.30 zasnął. W sobotę rano dostał jeszcze kroplówki – antybiotyk, przeciwbólowy, przeciwobrzękowy. W sumie dobrze, że zostaliśmy do soboty, bo dobę dłużej dostał leki dożylnie. Nie lubię być z nim długo w szpitalu, bo jest strasznie duszno. Choć w sali ogrzewanie zakręcone, a okno często otwierane dla przewietrzenia, to i tak jest duszno. Powietrze suche i źle się oddycha przez rurkę.
DOM
O 17.30 dojechaliśmy już do domu. Pięć i pół godziny w samochodzie. Jakie zmęczenie. Po całym tygodniu w szpitalu spałam jak zabita. Adaś też. Spał do 10 godziny! Wyjechaliśmy ze szpitala  z wytycznymi, że na razie nie rozkręcamy dystraktorów. Zmieniamy tylko opatrunki. Odkażamy.  Mamy stawić się na kontroli w czwartek rano o 8. Wyjęcie szwów i nauka rozkręcania dystraktorów.
W domu najlepiej człowiek dochodzi do siebie. Adaś odżył. Przy dystraktorach wciąż się sączyła troszkę krew i osocze.
CZWARTEK – WYJĘCIE SZWÓW
Aby być na 8 rano w Olsztynie nasza pobudka była o 2 w nocy. Na szczęście moja Mama przyjechała, aby przypilnować Anię i Stefka. Wysłać ich do szkoły. Zajechaliśmy na czas. Mieliśmy czekać na korytarzu przy oddziale. Naszego lekarza prowadzącego nie było widać. Dr Dowgierd wciąż na urlopie. Martwiłam się jak uda wyciągnąć się te szwy. Po obu stronach żuchwy ok. 4 cm szycia. Ok. 8.30 pojawił się dr Rafał i poszedł wykonać obchód. Po czym przyszedł i powiedział, że teraz nie zdąży nas załatwić, bo musi iść na blok do jednej operacji, co potrwa ok. półtorej godziny. Mój Mąż był gigantycznie wkurzony. My tu z daleka. Budzimy dziecko o 2 w nocy, żeby zdążyć na wyznaczoną godzinę … A Pan dr mówi, że możemy iść na kawę i żadnego przepraszam, że tak wyszło … Bez komentarza. Ja wszystko rozumiem, ale chyba można jakoś planować pracę ??? Cóż było robić. Poszłam z Adasiem się przewietrzyć, a Rafał do samochodu zrobić jakąś drzemkę, bo powrotna droga tego samego dnia.  Krótko przed 10 zadzwoniła Pani sekretarka medyczna, żebyśmy przyszli na oddział, bo obsłuży nas inny lekarz. Całe szczęście. Dostaliśmy urządzenie na wypożyczenie do kręcenia. Dr nam pokazał jak to robić. Jeden obrót urządzenia a la śrubokręt 360 stopni rano i wieczorem. Wszystko poszło sprawnie. Ok. 7 rano podałam Adasiowi hydroksyzynę, aby go wyciszyć.Zawinęliśmy go w prześcieradło. Tata trzymał. Mama trzymała. Pielęgniarka trzymała i poszło super. Wszystko razem może około 10 minut. Powrót do domu – kolejne prawie 6 godzin. Adaś twardy zawodnik. W samochodzie słabo sypia. Trzeba przecież obejrzeć świat. W nocy pięknie świecą się lampy. Zdrzemnął się tylko troszeczkę  w drodze powrotnej.
PO WYJĘCIU SZWÓW
Po usunięciu szwów już zupełnie odżył. Adaś grzeczny! Bez problemu daje rozkręcać dystraktory, a tak się martwiłam czy sama mu dam radę to zrobić. Mama wróciła wczoraj do Poznania, bo zaczyna od jutra rehabilitację na stopę. Dziś Stefek jechał z Tatą do ortodonty do Poznania na 8 rano, więc sama musiałam ogarnąć Adasia. Udało się! Jaki on się zrobił mądry. Tłumaczyłam mu, że nie ma nikogo do pomocy i musi być grzeczny i BYŁ !!! Już w ogóle nie widać po nim w sensie psychicznym, że niedawno miał operację. Bryka na całego. Aż się boję. Przestraszyłam się, bo dziś spadł mi z łóżka. Na szczęście nie w okolice twarzy do przodu. Jak tu go upilnować? Adaś jest naprawdę wyjątkowy. Myślałam, że będzie jeszcze gorzej.
W szpitalu pomimo tego wszystkiego co przeszedł nie było najgorzej. Kochany z niego chłopczyk. Rozbraja nas swoim dobrym humorem.
ZABAWA W PSA
Dziś tak spontanicznie zaczęliśmy się bawić w psa. Wzięłam skakankę i obwiązałam Adasia a la smycz. Chodziliśmy po całym domu i Adaś udawał, że je przysmaki z ręki. Pokazywał gestem na nogę – jak się pokazuje na psa. Komicznie to wyglądało. Cały Adaś !
Dobrze, że jest taki dzielny. Dzięki temu i ja muszę być dzielna! Matka  wiele potrafi przetrwać dla swojego dziecka. Taki nasz los i damy radę ! Zawsze dziękuję Bogu, że spotykamy takich wspaniałych ludzi na naszej drodze. Po kolejnej operacji mamy nową znajomą z Olsztyna – Asię i Antka oraz Kasię i Tomka z Kielc. Buziaki. Super mamuśki. Razem dałyśmy radę. W jednej sali od niedzieli. Ja byłam sama bez zmiennika, więc zawsze mi zerknęły na Adasia i przypilnowały, kiedy szłam pod prysznic, na śniadanie czy siku :-) .
Napisane przez Beata in: Uncategorized | Tagi: ,

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes